Rządzący nami politycy spodziewają się krachu systemu ubezpieczeń społecznych. Ażeby zaradzić malejącemu napływowi składek, wymyślili szatański plan pozbawienia dzieci radości i zabawy w okresie dzieciństwa. Mówiło się kiedyś, że mięso armatnie to materiał ludzki przeznaczony do walki i honorowej śmierci za Najjaśniejszego Pana – tak mawiał dobry wojak Szwejk. Zakład Ubezpieczeń Społecznych będzie potrzebował w najbliższych latach mięsa składkowego - młodych ludzi płacących składki ubezpieczeniowe. Karolina Elbanowska zorganizowała obywatelski ruch sprzeciwu wobec dyktatu reformy oświatowej, polegającej na wręczaniu dzieciom zeszytów zamiast zabawek. Według niej „nadrzędnym celem reformy obniżającej w Polsce wiek szkolny ma być przyspieszenie pojawienia się na rynku pracy przyszłych płatników składek ZUS i podatków. Aby jakkolwiek oswoić tę prymitywną i w gruncie rzeczy krótkowzroczną argumentację, ministerstwo odwołuje się do naszych sentymentalnych kompleksów: "Bo na Zachodzie dzieci rozpoczynają edukację w wieku sześciu lub nawet pięciu lat. Nasze dzieci nie są przecież gorsze ani głupsze". Aktualnie dzieci w Wielkiej Brytanii tak samo jak w XIX wieku idą do szkoły w wieku pięciu, a nawet czterech lat, tak jakby nadal edukacja miała je chronić przed katorżniczą pracą. Wczesny obowiązek szkolny daje wciąż wymierną korzyść dla gospodarki: 16-letnich, gotowych do pracy, absolwentów. Ci właśnie absolwenci są składkowym mięsem, na którym żerować będzie ZUS, FUS i podobne im instytucje ubiezpieczeń społecznych w Polsce.