Uproszczone widzenie większości problemów dominuje wśród ludzi niezadających sobie
trudu, aby przed zabraniem głosu na jakiś temat poznać dokładniej problem, o którym
mowa. Większość woli tylko dyskutować z pozycji swoich osobistych poglądów z
głoszonymi na temat danego problemu poglądami i opiniami innych. Tymczasem, jeżeli
dziś patrzymy na problem wypłat świadczeń przez ZUS za 20 lat na podstawie przeciętnej
dzisiejszej wiedzy i dzisiejszej przeciętnej świadomości społeczno ekonomicznej to
popełniamy błąd, o którym pisał dawno temu Albert Einstein cytuję: "Istotne problemy
naszego życia nie mogą być rozwiązane przez świadomość na tym samym poziomie, na
którym powstały"
Za 20 lat o możliwościach finansowania nie tylko wypłat emerytur i rent, ale również o
utrzymaniu na określonym poziomie cywilizacyjnym całej sfery budżetowej państw a co za
tym idzie o jakości życia decydować będzie nie tylko prosty stosunek liczby
pracujących i płacących składki i podatki do liczby niepracujących i niczego do
sprzedania niewytwarzających a otrzymujących środki zarówno na życie jak i na kulturę
i oświatę, lecz poziom społecznej produktywności mierzony wartością dóbr i usług
wytwarzanych przez dane społeczeństwo w przeliczeniu na jeden milion żyjących jego
członków. Wielkość ta nie będzie zaś zależeć wyłącznie od ilości pracujących, ale
również od poziomu automatyzacji i robotyzacji procesów wytwarzania dóbr materialnych
(towarów) i świadczenia usług materialnych i niematerialnych sobie nawzajem jak i
członkom innych społeczności zorganizowanych w systemy zabezpieczenia społecznego.
Gdyby, bowiem tylko ilość pracujących decydowała o dobrobycie to Chiny miałyby dziś
większy dobrobyt niż obywatele USA lub Kuwejtu. Ale o innych czynnikach decydujących o
przyszłej kondycji państwa i jego systemu emerytalnego nic podczas dyskusji się nie
mówi, co świadczy o tym,że podawane opinie są oparte o wycinkową znajomość
dzisiejszych faktów a nie w oparciu o jakieś szersze analizy i prognozy. Bo czy dziś
możemy sobie uchwalić taki poziom płac i emerytur jak mają Niemcy i Amerykanie, jeżeli
wydajność pracy mierzona właśnie wartością dóbr i usług wytworzonych w przeliczeniu na
jednego pracującego w Polsce w roku 2006 stanowiła 40 % wydajności w USA i 50 %
przeciętnej wydajności w 15 krajach starej UE. A przypomnę, że analogiczne dane z roku
2000 podawały, że wydajność Polaków stanowiła 37,5% wydajności w USA i 45% wydajności
w 15 krajach UE. Zauważcie, więc, że w ciągu 6 lat odrobiliśmy tylko 2,5% do USA i 5%
do UE a nasi najbardziej mobilni członkowie społeczeństwa wyjeżdżają do krajów, które
dzięki wyższej społecznej produktywności mogą im oferować zarówno wyższe zarobki jak i
wyższe emerytury w przyszłości, więc My tracimy a oni zyskują. Jest, więc, o czym
dyskutować na zasadzie jak odwrócić niekorzystne tendencje i narastające problemy a
nie tylko krytykować się na zasadzie poglądów politycznych, bo wszak zanim jakikolwiek
naród utraci niepodległość najpierw staje się biedniejszym a przez to gorzej
wyposażonym do obrony swoich interesów i swojej niezależności.