Przed wypadkiem 58-letni Karol Pietraszko prowadził firmę samochodową. Mówi, że dobrze zarabiał. Mieszka kilka kilometrów za Gdańskiem. W wielkanocny poniedziałek 2001 r. doznał wylewu krwi do mózgu. Od tej chwili ma sparaliżowaną prawą stronę ciała. Po domu chodzi z trudem. W ogóle nie pisze. Po wypadku przez kilka miesięcy leżał w Akademii Medycznej w Gdańsku. Lekarz orzecznik ZUS przyznał mu rentę na dwa lata. Orzekł "całkowitą niezdolność do pracy i samodzielnej egzystencji". We wrześniu tego roku nasz Czytelnik ponownie został zbadany. Lekarz potwierdził wcześniejszą decyzję o całkowitej niezdolności do pracy i samodzielnego życia, jednak tym razem rentę przyznano tylko na rok.
- Sam nie potrafię pisać, nie mogę też chodzić - żali się Pietraszko. - Urzędnicy w ogóle na to nie patrzą. Od półtora roku walczę z ZUS-em o przyznanie stałej renty, a pracownicy zakładu zbywają mnie kolejnymi pismami. Ostatnio rozmawiałem z dyrektor ZUS w Gdańsku, która poradziła mi, abym skierował sprawę do sądu. Przecież nie o to chodzi. Mając przyznaną rentę na określony czas, nie mogę nawet wziąć kredytu na budowę domu, mimo że mam zdolność kredytową. W banku pytają, co będzie za rok, kiedy skończy się okres przyznanej renty i odsyłają mnie z kwitkiem. Lekarz pisze, że jestem niezdolny do samodzielnej egzystencji, a tymczasem urzędnicy walczą ze mną, jakbym był w pełni zdrowym człowiekiem. Pewnie, że wolałbym być zdrowy, a znając mobilność naszych sądów na wyrok będę czekał lata. Za Karola Pietraszkę pisma do ZUS-u pisze jego żona. Nasz Czytelnik składa tylko podpis lewą ręką.
Ewa Pancer, rzecznik prasowy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Gdańsku twierdzi, że oceną niezdolności do pracy zajmuje się lekarz orzecznik ZUS, uwzględniając m.in. charakter, stopień i trwałość naruszenia sprawności organizmu.
- Jeśli według wiedzy medycznej są pozytywne rokowania co do możliwości poprawy stanu zdrowia w wyniku leczenia i rehabilitacji, orzekana jest niezdolność do pracy tylko na ten okres - mówi Ewa Pancer. - Wynika, to z ustawy.
Według pani rzecznik jeśli ktoś nie zgadza się z decyzją, może odwołać się do sądu.
źródło: