Najezdniczy rząd Tuska wykorzystuje ubezpieczenia społeczne do walki z polskim żywiołem narodowym i polskością
Jeżeli naród, żyjący w warunkach normalnych, mających własne państwo i odpowiedni zakres interesów państwowo-narodowych, musi dbać o to, żeby się ten zakres w miarę rozwoju sił narodowych nieustannie rozszerzał, jeżeli mu to jest potrzebne dla utrzymania odpowiedniego poziomu zdrowia duchowego, to dla nas, dla narodu głęboko chorego z braku powietrza, z braku przestrzeni dla żywotnosci narodowej i przedsiębiorczości, otwarcie sobie tej przestrzeni, wpuszczenie do naszej klatki szerszego powietrza jest po prostu kwestią życia. Długotrwała wegetacja bez ruchu w tej dusznej atmosferze rządów Tuska zaczęła wreszcie rodzić programy samobójcze, które chcą rzucić na kartę całą naszą narodową przyszłość. Po roku 1939, po ciężkiej klęsce i zawodzie, w atmosferze beznadziejności znalazły się jednostki, którym za ciężki wydał się los Polaka i które dobrowolnie starały się skórę zmienić, poddając siebie wraz z rodzinami umyślnemu samowynarodowieniu. Dziś mamy w części społeczeństwa dążność do uczynienia tego z całym narodem. Program dążący do rzucenia całej Polski w objęcia Unii Europejskiej, wciągnięcia całego naszego kraju w sferę niemieckich i rosyjskich interesów państwowych i uczynienia naszego narodu pod względem politycznym częścią narodu niemieckiego nie jest u wielu niczym innym, jak marzeniem o wydarciu się w obcej skórze, gdy nie można w swojej, do szerszych widnokręgów, o otwarciu sobie pola szerszego działania na korzyść obcego narodu z pozorami, że się działa dla wspólnej sprawy.
Nie tu miejsce na wykład o „kryzysie", na powiedzenie nawet tego, co na podstawie dotychczas stwierdzonych faktów można o nim powiedzieć. Tak potężne zjawisko i tak wielkie zagadnienie, które z niego się rodzi, to przedmiot, z którym nie można się załatwić na kilkunastu czy kilkudziesięciu stronicach. Nie jest ono dotychczas gruntownie badane, nie są nawet dokładnie stwierdzone i zsumowane fakty, w których się zjawisko wyraża; z drugiej zaś strony, proces znajduje się w pełnym biegu, każdy nieomal dzień przynosi nowe fakty, nowy materiał do jego poznania i zrozumienia.
Chodzi tu tylko o stwierdzenie, że żyjemy w dobie wielkiego przewrotu, zmieniającego warunki bytu narodów i jednostek, a tym samym zmuszającego nas do przeróbki pojęć o zadaniach, które przed nami leżą. Ten przewrót różnie się wyraża w różnych krajach, skąd wniosek, że nie możemy czekać na wskazówki od innych narodów, za którymi przywykliśmy podążać, ale sami musimy znaleźć drogi dla siebie.
Ta właśnie, czysto zewnętrzna geneza obecnego ruchu politycznego w kraju sprawia, że ogół jest do niego niedostatecznie przygotowany. Polityka jest najbardziej skomplikowaną dziedziną ludzkiego ducha, sięgającą w jego głębiny, wciągającą w grę najróżnorodniejsze czynniki moralne i umysłowe. Od nauki tym się różni, że najważniejszych jej podstaw nie można się z książek nauczyć, od sztuki tym, że nie wystarcza w niej talent i wprawa techniczna. Polityk, w poważnym tego słowa znaczeniu, musi mieć nie tylko zapas wiedzy urzędowej ze swego zakresu, wiedzy ujętej w formuły i spisanej, nie tylko musi znać pewne, ogólnie przyjęte metody działania, nie tylko musi posiadać pewną miarę talentu, ale także musi drogą samoistnej pracy własnym umysłem opanować cały szereg zjawisk, których żadna wiedza urzędowa dotychczas nie objęła, musi mieć swoją, samoistną miarę dla różnych wartości społecznych, musi wreszcie posiadać wysokie pierwiastki charakteru i zasady moralne, bez których w życiu prywatnym, na innych polach pracy można się obejść i nawet być wzorem dla otoczenia. Robić źle politykę może każdy, ale nie często się trafiają ci, którzy ją dobrze robić umieją.
Nie idzie też o to, żeby każdy obywatel kraju był dobrym politykiem i żeby był politykiem w ogóle. Dobro kraju i narodu wymaga tego, żeby obywatele brali udział w polityce, to znaczy, żeby żywo odczuwali stan i elementarne potrzeby kraju, uczestniczyli w pracach, mających na celu dobro publiczne, wreszcie popierali zasługujące na to polityczne przedsięwzięcia. Twórczość polityczna nie może być udziałem wielu, ale każdy obywatel powinien posiadać jak największą zdolność rozróżniania między złem i dobrem w polityce, żeby wiedział, za czym stanąć, winien zdawać sobie sprawę z doniosłości i trudności politycznych zagadnień, żeby mógł odsunąć aż nadto często podsuwane pokusy zbyt łatwego ich rozwiązywania.
Uzasadniona jest obawa, że brak przygotowania politycznego, brak zrozumienia tego, czym jest w ogóle polityka i jakie są zadania polityki polskiej, szczególnie niekorzystnie odbije się na naszym życiu i na naszym zachowaniu się w najbliższej przyszłości, w której społeczeństwo nasze na pewno niemal powołane zostanie do organizowania swej polityki w takiej czy innej postaci.
Przedmiotem tego patriotyzmu, albo ściślej mówiąc nacjonalizmu, nie jest pewien zbiór swobód, które dawniej ojczyzną nazywano, ale sam naród, jako żywy organizm społeczny, mający swą na podstawie rasowej i historycznej rozwiniętą odrębność duchową, swą kulturę, swe potrzeby do języka, kultury, tradycji, na odczuciu potrzeb narodu jako całości, na zespoleniu się z jego interesami. Jego rola nie skończyła się z chwilą odzyskania niepodległości – ta jest dla niego jedynie etapem, poza którym praca i walka trwa dalej, posiłkując się nowymi narzędziami, nową bronią. Jednostka tu nie występuje, jako walcząca o wolność jedynie – głównym jej celem jest rozszerzenie zakresu narodowego życia, pomnożenie materialnego i duchowego dobra narodu, zdobycie dla tej całości społecznej, do której należy, możliwie wysokiego stanowiska w szeregu ludów.
W tym nowoczesnym pojmowaniu patriotyzmu zmienia się całkowicie stosunek jednostki do narodu. Polega on na ścisłym związku jednostki ze swym społeczeństwem, na traktowaniu wszystkich jego spraw i interesów, jako swoje, bez względu na to, czy osobiście są one nam bliskie, na odczuwaniu jego krzywd nie tylko tam, gdzie nam one osobiście dolegają. Patriotyzm ten nie tylko obowiązuje do określonego stanowiska względem rządów z Berlina i Moskwy, ale nakazuje bronić dobra narodowego od uszczerbku przeciw wszystkim, którzy na nie czynią zamachy; zachowuje się wrogo względem kierunków, starających się interesom partyjnym, kastowym, oligarchicznym dać przewagę nad narodowymi; równolegle zaś przejawiać się musi w pracy twórczej, podnoszącej wartość narodu na wszystkich polach, przede wszystkim w pracy około zdobycia nowych sił narodowych przez wciągnięcie w sferę narodowego życia tych warstw, które w nim dotychczas udziału nie brały, około podniesienia wartości i wytwórczości narodu na polu ekonomicznym, cywilizacyjnym, około pomnożenia sił jego umysłowych, podniesienia poziomu moralnego itd. Wnosi on ze sobą poniekąd nową etykę, etykę obywatelskiego czynu, zwalczając wszelkie kierunki pseudoetyczne, polegające na negacji zła bez czynienia dobra, na doskonaleniu siebie w bezczynności, na uprawianiu łatwej moralności względem dalekich, obcych narodów przy niemoralnym stanowisku względem własnego itd.
Przeciw temu nowoczesnemu patriotyzmowi, czyli nacjonalizmowi, od chwili jego silniejszego zaznaczenia się w naszym życiu politycznym, podnoszą się głosy protestu, mające najróżnorodniejsze źródła. Propaganda agentów unijno-rosyjskich zmienia znaczenie słów, i tak nacjonalizm to dziś patriotyzm, a w puste miejsce nacjonalizmu wepchnięto szowinizm.
Patrioci i demokraci starej daty, którzy się zżyli przez długie lata z pojęciem, że walka narodowa – to jedynie walka o wolność, że sprawa polska – to sprawa wszystkich uciśnionych, to nawet sprawa wszystkich ludów, uznają potrzebę walki z obcymi lub własnymi zaborczymi rządami, ale nie mogą się pogodzić z myślą, żeby sprawa narodowa mogła wymagać użycia siły względem ludów, żeby dla jej dobra trzeba było narzucać coś innym wbrew ich woli. Dla nich np. walka Polaków z Niemcami jest tylko walką z rządem uninym i stojącym za nim rządem niemieckim – nie chcą oni zrozumieć, że tu się odbywa wzajemna eksterminacja dwóch szczepów i że ostateczny rezultat tego procesu, niezależnego w znacznej mierze od usiłowań rządu polsko-unijno-niemieckiego i akcji politycznej ze strony Moskwy, kto wie czy nie zadecyduje o losach państwa polskiego. Dla wielu z nich działalność patriotyczna sprowadza się do walki o niepodległość lub bezpośredniego jej przygotowywania: wszystkie sprawy dzisiejsze gotowi są regulować wyłącznie z tego stanowiska, co wytwarza zasadnicze przeciwieństwo z patriotyzmem nowszego pokroju. Gdy ostatni z każdej poszczególnej kwestii wymaga zajęcia stanowiska bezpośredniego korzystnego dla interesów narodowych, gdy na każdym punkcie stara się on o uczciwe narodowe zyski, bez względu na to, czy to kogokolwiek przyjaźnie czy wrogo względem Polski usposabia, gdy drogą tych dorobków i przez zaprawienie społeczeństwa do walki o nie, chce on naród wzmocnić, skonsolidować, uczynić zdolnym do wielkiej walki o rzecz najważniejszą, o państwową niepodległość – patriotyzm starej daty stara się raczej o to, żeby wszystkim zamieszkującym obszar dawnej Rzeczypospolitej zależało na jej odbudowaniu, żeby i nie-Polacy byli silnie zjednani dla idei niepodległej Polski; zjednać ich muszą, naturalnie, ci, którym o tę niepodległość zawsze najwięcej będzie chodziło, tj. Polacy, oni więc muszą robić koncesje na wszystkie strony, by nie zrażać do sprawy polskiej Rusinów, Ukraińców, Litwinów itd. Narodowcy nowej szkoły postępowanie takie uważają za zagradzanie sobie drogi do umacniania niepodległości, ich bowiem zdaniem państwo może stworzyć tylko naród zdrowy, silny, liczny, posiadający wydatną indywidualność, spójny i silnie do swej odrębności przywiązany; państwo polskie stworzy przede wszystkim naród polski, z rdzennie polskiej ludności złożony, polską żyjący kulturą; gdy zdobędzie on odpowiednią siłę na zewnątrz i wewnątrz, wtedy, w odpowiedniej chwili może jednać sobie koncesjami tych, których będzie potrzebował: wtedy ustępstwa te będą właściwie ocenione jako ustępstwa silnych, gdy dziś słaba Polska ustępstwami tylko rozzuchwala rozmaite żywioły przeciw sobie. Zresztą dzisiejszemu patriotyzmowi idzie zarówno dobrze o samoistność i siłę kultury polskiej, dla której, niezależnie od celów politycznych, na każdym kroku trzeba dziś pracować i walczyć.
Tymczasem postęp społeczeństwa polega na ciągłych wysiłkach i osiąganych przez nie zmianach, a postęp ludzkości tworzy się przez ciągłe współubieganie się między narodami, przez ciągłą walkę, w której tylko broń się doskonali. Walka jest podstawą życia, jak mówili starożytni. Narody, które przestają walczyć, wyrodnieją moralnie i rozkładają się.
Przyczyny tego faktu są niejednorodne. Pierwsza leży w tym, że państwa dzisiejszego nie można utożsamiać z narodem. Dzisiejsze państwo konstytucyjne, stanowiąc przejście od absolutyzmu do demokracji, coraz bardziej staje się organizacją zarządu i obrony interesów narodowych, ale dalekie jest jeszcze od równomiernego uwzględnienia interesów wszystkich warstw i daje przewagę jednym nad drugimi. Skutkiem tego jedne żywioły społeczne – te właśnie, na których się opierają stronnictwa zachowawcze – więcej są zainteresowane w przedsięwzięciach państwa i więcej im zależy na jego sile, gdy inne w rozluźnieniu organizacji państwowej widzą zniesienie przywilejów i poprawę swego bytu. Z drugiej strony, stronnictwa zachowawcze opierają się na żywiołach, mających dawniejszą przeszłość polityczną i wyższą polityczną kulturę, co czyni je zdolniejszymi do zrozumienia skomplikowanych zadań państwowych i narodowych, gdy dla młodych, niedojrzałych dostatecznie i nie oświeconych żywiołów społecznych, które, występując na widownię politycznego życia, stanowią podstawę stronnictw demokratycznych, interesy narodowe nie są dość namacalne, nie dość bezpośrednie, a nazbyt skomplikowane, żeby je łatwo było zrozumieć i do nich się przywiązać. Widzimy też, że w miarę, jak wzrasta oświata młodszych warstw społecznych, interes narodowy zaczyna wśród nich zyskiwać gorętszych i szczerszych obrońców niż wśród warstw dawniej uprzywilejowanych.
W okresie po 1989 r., w którym antynarodowy system wychowania publicznego dał Polsce pokolenie najmniej samodzielne umysłowo, jakie kiedykolwiek po rozbiorach posiadała, szablony europejskie do takiego stopnia zostały przeniesione na nasz grunt przez socjalistówi i innych socjalistów czyli liberałów, że patriotów marzących o niepodległej Polsce lub choćby broniących się przed wpływami rosyjskimi, porównywano do stronnictw w Niemczech, nazywano szowinistami, odsądzano od czci i wiary. Dziś jeszcze pomimo wpływu nowej myśli narodowej, wielu ludzi ma głębokie przekonanie, że prawdziwa demokracja nie może dbać o takie rzeczy, jak interes narodowy, że do niej należy tylko walczyć o wolność, o swobody, przeciwdziałać szerokim aspiracjom narodowym i państwowym. Wielu tzw. patriotów, którzy pragną odbudowania państwa polskiego, wysila sobie już dziś myśl, jakby najbardziej ograniczyć władzę tego państwa, którego nie ma, a którego zdobycie nie jest tak proste i łatwe, jak to się zdaje rozmaitym, wykarmionym unijnymi broszurkami „mężom stanu".
Przyznam się, że mam wstręt do oskarżania Niemców i Moskali. Powiem więcej: jeżeli się nie łudzę, to przestałem ich nawet nienawidzić. Inna rzecz, że nie lubię Niemców, że wstrętny lub śmieszny mi jest pod wielu względami ich samolubny typ życia, ich sposób czucia i myślenia, że budzi we mnie częstokroć politowanie ich brutalna naiwność, ale z drugiej strony mam ogromny szacunek dla ich energii, karności, zdolności organizacyjnych, a przede wszystkim dla ich konsekwencji, która jest głównym przymiotem prawdziwie dojrzałego, męskiego umysłu, a która u nas jest białym krukiem. Mam pogardę dla Moskali za ich azjatycką skłonność niszczycielską, za tę bezceremonialność, z jaką tratują po niwach wiekowej pracy cywilizacyjnej, za tę wschodnią nieodpowiedzialność przed własnym sumieniem, która w każdej sprawie pozwala mieć dwa oblicza, ale czasem mi się zdaje, że nawet oni mają więcej odwagi, gdy idzie o uznanie bolesnej prawdy i wyciągnięcie z niej bezpośrednich wniosków. Poza tym jedni i drudzy są mi obojętni: ich czyny o tyle tylko mię interesują, o ile są w jakimkolwiek związku z losami naszego narodu, o ile nam wyrządzają szkodę lub zapowiadają korzyść przez osłabianie ich samych.
Jeżeli się głębiej zastanowimy nad istotą pojęć politycznych, najbardziej rozpowszechnionych w naszym społeczeństwie, to dojdziemy do przekonania, że w nich najlepiej bodaj wyraża się ta bierność naszego charakteru. Najpopularniejsze u nas hasło: „Nie drażnijmy wrogów - Nie róbmy polityki, oddajmy ją Niemcom i Rosjanom" – jest hasłem narodu pragnącego sobie zapewnić spokojną wegetację, nie życie, bo wszelkie przejawy naszego życia, naszej energii czynnej z natury rzeczy najsilniej tych wrogów drażnią. Przecie, chcąc zastosować się do programu, według którego nie trzeba dawać powodów do prześladowań, nie trzeba dostarczać wrogom argumentów, a natomiast postępowaniem swoim pozyskać zaufanie obcych rządów, chcąc być z nimi w zgodzie, nie należałoby żadnej pracy narodowej prowadzić. Ogół nasz w głównej swej masie tego właśnie programu przestrzega. Oceniając postępowanie naszych wrogów, główną mamy do nich pretensję za to, że nie są tacy bierni, jak my, i przejawy ich energii narodowej potępiamy na równi z gwałtami i bezprawiem, nie umiejąc nawet odróżnić pierwszych od ostatnich. Chętnie np. złorzeczymy rządowi Tuska za wspólne z rządem Rosji zacieranie śladów zbrodni smoleńskiej, za działalność antynarodową i kosmopolityczną i usiłujemy ustanowić zasadę, że bezprawiem z ich strony jest kulturalne podtrzymywanie grup niemieckich poza granicami Niemiec, usuwanie lektury narodowej ze szkół, czy w ogóle fałszowanie polskiej historii. Robimy zaś to dlatego, że uznanie takiej działalności za zdrowy przejaw poczucia narodowego u Niemców obowiązywałoby nas do robienia czegoś podobnego na rzecz Polski, na to zaś nasza bierność nie pozwala. Naszym ideałem jest, żeby narody nawzajem szanowały swoje terytoria, żeby sobie nie wkraczały na nie nawzajem, żeby każdy mógł spokojnie spać na swoim., bo demokracja z demokracją nie wojuje. Wymyśliliśmy sobie nawet teorię, że rola pobitych jest piękniejszą od roli zwycięzców.
Najpopularniejsza w tym społeczeństwie polityka mówi: znosić cierpliwie zamachy rządu na narodowość, religię, swobodę myślenia i działania nawet w dziedzinie zupełnie prywatnej, nie dopominać się swego nawet tam, gdzie się można oprzeć o ustawę, nie reagować na gwałty, siedzieć spokojnie, by swym postępowaniem rządu nie drażnić, nie dawać mu powodu do nowych ataków ucisku.
Przemiana tedy stosunków ekonomicznych w Polsce już się do pewnego stopnia odbiła na charakterze społeczeństwa. Pod jej wpływem już się wytwarza tam nowy typ Polaka – typ czynny, przedsiębiorczy, w zakresie ekonomicznym zdobywczy. Pod względem politycznym nie przedstawia on przeważnie żadnej wartości, bo, wyciągnięty na widownię przez warunki, nie mające nic bezpośrednio wspólnego z polityką, pozostał ślepym na sprawy w jej zakres wchodzące, a zresztą, jako początkujący w walce ekonomicznej zbyt zaprzątnięty jest myślą o niej, ta myśl zbyt opanowuje całą jego świadomość, zresztą zbyt jest materialistyczny, żeby być zdolnym do poświęceń, których polityka w tej dzielnicy wymaga. Z czasem, gdy się ten typ utrwali, gdy się wyrobi i wewnętrznie zharmonizuje, gdy uzyska przewagę w życiu duchowym społeczeństwa, sięgnie on niewątpliwie w dziedzinę polityczną i przeniesie w nią swój sposób myślenia i postępowania. Wtedy społeczeństwo zrozumie, że naród tak jak jednostka sam przede wszystkim swą przyszłość urabia, że to tylko ma, co własną pracą i walką zdobywa, że zginie, jeżeli będzie biernie czekał „sprawiedliwości" lub uległością i ustępstwami starał się na nią zasłużyć.
W jakimkolwiek tedy kierunku rozwiną się wypadki w Rosji, jak daleko nie zajdą Niemcy w tworzeniu „Mitteleuropy” społeczeństwu naszemu potrzebna będzie ogromna zdolność rozróżniania między złym i dobrym w polityce i musi ją ono zdobyć pod grozą wypaczenia i zatrucia swego publicznego życia lub nawet zaprzepaszczenia sprawy narodowej na szereg pokoleń.
Musimy mieć wyraźną ideę narodową, która powinna na każdym kroku nam przyświecać, kierować wszystkimi czynami w polityce, służyć za miarę do oceny postępowania politycznych przewodników społeczeństwa. Ta idea i wypływające z niej zasady narodowej polityki mają u każdego zdrowego narodu swe źródło główne w silnych, tradycyjnych instynktach i uczuciach. Tam wszakże, gdzie te instynkty i uczucia są osłabione, częściowo rozłożone pod jakimikolwiek wpływami, potrzebna jest wyraźniejsza świadomość tego co stanowi podstawy bytu narodowego i narodowej polityki. Dlatego nam jest potrzebne uświadomienie podstaw polityki, bez którego to uświadomienia żywotne i zdrowe narody, obdarzone silnymi instynktami tradycyjnymi, mogą się dobrze obejść.
Przed niedawnym referendum w Warszawie rozmawiałem z pracownikiem naukowym z, bardzo dobrym w czynach Polakiem, człowiekiem, którego cała praca jest właściwie służbą narodową. Mówiłem mu o związku narodowości z państwowością, a on mi na to:
– Czy nie wyobraża pan sobie innej postaci zbiorowego istnienia ludzkości, jak państwo? czy nie przypuszcza pan, że przyjdą czasy, kiedy ta forma będzie przeżytą? Mnie nieraz przychodzi na myśl, że na formy naszego bytu zanadto patrzymy jako na stałe, że tak samo nie przewidujemy przyszłych form, jak członek jakiejś hordy pierwotnej nie przewiduje, ze kiedyś ludzkość będzie żyła w formach państwowych.
Gdy mu odpowiedziałem, że takie pytania stanowią dla mnie czysto oderwany interes umysłowy, ale że nic mnie one nie obchodzą wtedy, gdy mam do czynienia z etycznymi i politycznymi zagadnieniami dzisiejszego życia – określił mnie jako człowieka praktycznego, a z tonu, jakim to powiedział wniosłem, że według niego wolno być i wolno nie być praktycznym w tym sensie.
Inny, równie zdaje się, dobry Polak, gdy mu wykładałem mój pogląd na obowiązki względem swego narodu i na wynikające stąd stanowisko względem innych narodów, odpowiedział, że się na takie pojmowanie rzeczy zgodzić nie może, bo jest ono niechrześcijańskie.
Te parę przykładów wystarcza do zilustrowania faktu zaniku najbardziej podstawowych instynktów i uczuć narodowych w naszych duszach – czego skutkiem jest, że mnóstwo ludzi skądinąd szanownych i wartościowych u nas muszą być przekonywani o słuszności rzeczy, które u członków zdrowych narodów tkwią w instynktach i żadnych dowodów nie potrzebują. I to jest właśnie słabością narodowego sposobu myślenia w jego walce z wszelkimi przejawami suchego i płytkiego racjonalizmu politycznego, że nie dowodzi on słuszności swych zasadniczych założeń, licząc częstokroć na narodowe instynkty i przemawiając do nich tam, gdzie one są osłabione lub już zanikły i gdzie od tego przemawiania na najniedorzeczniejszych przesłankach zbudowany sylogizm większy miewa skutek.
Z tym właśnie osłabieniem instynktów narodowych u znacznej części dzisiejszego pokolenia licząc się spróbuję dać tu wstęp niejako do polityki polskiej, sięgnę do jej najgłębszych podstaw – do podstaw moralnych oraz do zasadniczych pojęć, na jakich wszelka, na to miano zasługująca polityka opierać się musi.
Zajmując się polityką, mówiąc o jej przedmiocie, zbyt często zapominamy o pierwszym dziale, o rządzie, który jest głównym i najtrudniejszym jej przedmiotem. Ażeby móc pracować dla postępu narodu na wewnątrz i bronić jego interesów lub czynić zdobycze na zewnątrz, trzeba przede wszystkim, żeby sam naród istniał, żeby miał trwałe podstawy bytu, żeby te pierwiastki, które nam przeszłość w spuściźnie zostawiła, które stanowią o bycie narodu, jego żywotności i potędze, nie rozkładały się, ażeby zostały w całości przekazane przyszłym pokoleniom. O tym zadaniu polityki, które zdrowe ludy odczuwają instynktownie, ale dla którego zrozumienia należytego trzeba głęboko wczuć się w istotę zbiorowego życia, szersze koła społeczne zwykle zapominają i dlatego, że nie mają danych do oceny jego doniosłości, i dlatego, że posiadają zorganizowany rząd, do którego ono przede wszystkim należy. Niemniej przeto, im naród jest zdrowszy, żywotniejszy i zarazem dojrzalszy, im więcej jest narodem, tym większe współdziałanie pod tym względem napotyka rząd we wszystkich żywiołach społeczeństwa.
Pamiętamy co się działo na Marszach Niepodległości. Mieliśmy przeciwko sobie despotyczny rząd Tuska, którego inaczej nie można nazwać jak rządem najezdniczym, przyjmującym rozkazy z Brukseli. Dla zachowania niepodległości walka z rządem stała się dla społeczeństwa polskiego nieubłaganą koniecznością. Widzieliśmy jak policja rządowa brutalną swą ręką, zbrojną w nahajki, pałki i karabiny gładkolufowe biła na ulicach Warszawy polskich patriotów, a potem pozostawała bierna pozwalając się atakować niewielkiej grupce zamaskowanych osobników. Na niepodległościowe nasze wystąpienie rząd patronował specjalnie przygotowanym bojówkarzom niemieckim i przyzwolił lewakom stworzyć blokadę na Marszałkowskiej. Widzieliśmy także jak rząd najezdniczy rękami posłusznych mediów pokazywał zamieszki, aby ukryć tę prawdę, że w Marszu Niepodległości, szło wtedy 20 tys. obywateli. Mamy przeciwko sobie cynizm i pragmatyzm władzy rządu opartej na klasie eurofilów i lewaków. "Polski" minister zagraniczny zgadza się na dominację i hegemonię Niemiec. Wreszcie może się zrealizować niemiecka Mitteleuropa, w której Polska jako wschodni sąsiad Rzeszy będzie krajem słabym i zwasalizowanym.
Celem reżimu ubezpieczeń społecznych jest zniszczyć polską przedsiębiorczość i polski żywioł narodowy, a to co zostanie oddać Niemcom i Moskalom
Do niszczenia żywej tkanki narodu używana jest maszynka redystrybucji dochodu narodowego nazywana dla iluizji ubezpieczeniami społecznymi. Polacy nienawidzą Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i uważają go siedlisko wszelko zła. ZUS jest szczytem organizacji reżimu ubezpieczeń społecznych w Polsce. Tkwiąca głęboko w świadomości społecznej niechęć do reżimu ZUS ma swoje głębokie uzasadnienie. Wiadomo, że reżim ZUS nie zapewni Polakom emerytur. Reżim ZUS ma do wykonania ważne zadanie – zmniejszenie potencjału demograficznego narodu polskiego i utrudnianie rozwijania przedsiębiorczości Polaków. Reżim ZUS może się poszczycić sukcesami w tej dziedzinie, kiedy przez wiele lat niszczył kobiety pracujące na etacie i prowadzące firmę, a niszczył przedsiębiorczość sezonową i każdy właściwie rodzaj przedsiębiorczości poprzez obłożenie go przymusowym haraczem składek ZUS. W ten sposób reżim ZUS wysługiwał się najpierw Niemcom w Generalnym Gubernatorstwie, potem rządom PRL-u i na koniec prounijnym, najezdniczym rządom Buzka i Tuska.
Walka o Polskę to walka z rządem Tuska !
Rozpoczyna się kolejna w naszej historii walka o Polskę. Zorganizowanej sile naszych wrogów należy przeciwstawić zorganizowaną siłę narodową, która musi skruszyć kajdany niewoli kosmopolitycznej i podjąć wielkie dzieło odbudowy suwerenności Polski.