Podam uzasadnienie. Jeśli mielibyśmy liczbę N spraw o tym samym stanie faktycznym, to według zasady sprawiedliwości w tych sprawach powinno zapaść to samo orzeczenie w tym samym sądzie, który sobie dla wygody tak te sprawy podzielił i przydzielił jak chciał. Powie ktoś, że nie ma takich spraw, bo sprawy się różnią. Owszem różnią się, ale mogą się różnić w ten sposób jak bracia różnią się wiekiem. Więc sprawy są nie tylko z jednej rodziny, ale z jednej podgrupy w tej rodzinie.
W pewnym kraju przeprowadzono reformę ubezpieczeń społecznych. Składkę ubezpieczeniową zaczęto dzielić na różne części. Całością tych wyliczeń zajmował się Ubezpieczony. Ubezpieczalnia miała sprawdzić czy deklaracje pasują do wpłat. Chodziło o to żeby Ubezpieczalnia mogła w terminie przekazać część składki ubezpieczeniowej do Funduszu Emerytalnego na konto ubezpieczonego. Przyjęto założenie, że będą się zdarzały błędy w deklaracjach, i że jest to zjawisko normalne. Kto zatem powinien płacić odsetki Funduszowi od wpłat po terminie? Mamy uczciwe rozwiązanie, że jeśli Ubezpieczalnia o błędach w deklaracjach powiadomi tego sprawcę, a on tych błędów nie poprawi, to płaci odsetki. Natomiast kiedy nie dostanie specjalnego wezwania od Ubezpieczalni, to odsetki płaci Ubezpieczalnia. Tak to wymyślono, żeby było sprawiedliwie, bo każdy może popełniać błędy. W praktyce Ubezpieczyciel uprościł sobie zadanie, że kiedy po kilkunastu latach występował o odsetki do Ubezpieczonego (nazywa to opłatą dodatkową), wcale przy tym nie sprawdzał czy wystosował kiedyś takie wezwanie czy też nie. W skali całego kraju była to kwota dwudziestu kilku milionów złotych i na komisji sejmowej zastanawiano się czy warto utrzymywać ten przepis, skoro nie pokrywa kosztów samej obsługi. Ubezpieczalnia przy nim obstawała więc go pozostawiono.
Teraz przejdźmy do sądów. Jak wiadomo sądy przy wydawaniu wyroków opierają się na prawie, na jego interpretacji. Niektóre sądy pominęły wymóg wezwania i przyznały Ubezpieczalni bezwarunkowe prawo do ściągania tych odsetek. Twierdziły, że to pominięcie wynika z zasad współżycia społecznego. Jednakże inne sądy, a tych było więcej, twierdziły coś przeciwnego, że właśnie z zasad współżycia społecznego wynika konieczność poszanowania tego formalnego wymogu wysłania wezwania, poszanowania prawa do popełnienia błędu, które ustanowił Prawodawca, kiedy wprowadzał nowe prawo ubezpieczeniowe i tym samym nakładał nowe obowiązki na Ubezpieczonego.
Teraz przejdziemy do naszego przykładu z rodziną. Rodzinę tworzy 65 miesięcy składkowych i 65 decyzji ZUS wymierzających opłatę dodatkową. Bracia to miesięczna kwota tej opłaty na poziomie od 3 zł do 32 zł. Jak u nas wygląda sprawiedliwość?
W jednym i tym samym stanie prawnym oraz w tym samym sądzie zapadły sprzeczne ze sobą wyroki: 33 na korzyść Ubezpieczonego, 32 na korzyść Ubezpieczyciela. Jak by nie patrzeć mamy 50 % PRAWORZĄDNOŚĆ, czyli 50% zgodność z prawem, bo któreś z nich muszą być zgodne, ale nie mogą być zgodne wszystkie.
W sprawach ubezpieczeniowych ZUS oskarża obywatela o naruszenie obowiązującego prawa, a sąd powszechny wykazuje się 50% praworządnością. Pomijam fakt, że taka praworządność jest sprzeczna z pierwszym prawem logiki Arystotelesa, które mówi o tym, że dwa zdania sprzeczne nie mogą być zarazem prawdziwe (zasada sprzeczności).
Skoro obowiązkiem sądu powszechnego jest kontrola działania ZUS, to sąd rozpoznając skargi dotyczące określonego zagadnienia powinien w wyroku przedstawić autorytatywnie, zarówno obywatelom, jak i ZUS-owi poprawną wykładnię przepisów mających zastosowanie w tym zagadnieniu. W jednym i tym samym sądzie powinna to być ta sama wykładania, gdyż obywatel nie ma wpływu na sądową organizację jego spraw – tak zwaną wokandę.
Praworządność nie może być zależna od wokandy.
Wydaje się oczywiste, że sprzeczne ze sobą orzeczenia tego samego sądu są wystarczającym powodem stwierdzania rażącej niesprawiedliwości w działaniu tzw. Państwa Prawa. Natomiast co tego „sądu”, w którym zaistniała taka niesprawiedliwość można śmiało orzec, że jest sądem postępującym w sposób godny potępienia, a więc nikczemny, czyli łajdacki.