Bus narzędziem polityki społecznej Tuska

Autor: Paweł Lechowski 10/21/2010 6:57:00 PM Ilość odsłon: 4881 Kategoria: Felieton redakcyjny

 

Ostatni raz Pani Anna widziała sąsiada kiedy rano powiedział jej zwyczajowe „Dzień Dobry”. Pan Józef bezrobotny ojciec trojga dzieci spieszył się do pracy. Zawsze o 6 rano na przystanku przy kościele zbierali się jadący do pracy przy zbiorze jabłek. PKS kosztuje 10 zł a bus tylko 3 złote.   W ten poniedziałek miało być podobnie, ale busy się spóźniały. Może dlatego, że była wyjątkowo paskudna pogoda. Kierowcy nie lubią kiedy mgła z nad pól nadchodzi falami. Grupa zziębniętych ludzi nerwowo przestępowała z nogi na nogę. O czym wtedy rozmawiali. Może o tym jak trudno żyje się na wsi bez zasiłku i emerytury. Pan Józef coś wie na ten temat.  Bezskutecznie od roku zabiega o pracę. Chwyta się różnych zajęć Tym razem załapał się na zbiory jabłek. Plantatorzy płacą po 6 zł za godzinę. Dziennie można zarobić nawet 50 zł. Taka kwota jest nie do pogardzenia, w sytuacji kiedy we wrześniu rozpoczął się rok szkolny, a dzieciom trzeba kupić nowe książki i zeszyty. Mieszkańcy wsi  czekali na ten jabłkowy październik. Zima była długa,  na przednówku przyszła powódź. Każdy z oczekujących na przystanku  ma jakieś plany, dobrze wie  co na co wydać  zarobione pieniądze.  Ludzie mówią, że wcześniej  nie było tak  źle. Prace dawał jedyny okoliczny zakład, w którym dla Gerlacha robiło się noże i widelce. Pogorszyło się dopiero za wolnej Polski. Co to za wolność kiedy nie ma pracy. Prawo do pracy to prawo naturalne, czyli takie, które nie zależy od władzy państwowej, bo jest wcześniejsze od prawa stanowionego prze te władzę. Prawo naturalne oparte jest na naturze ludzkiej, nie można go zniszczyć lub zabrać człowiekowi. Prawo naturalne jest nadrzędne przy tworzeniu prawa państwowego, nawiązuje do godności człowieka, powszechnego dobra i sprawiedliwości społecznej, a nie dążenia władzy do zaspokojenia własnych doraźnych interesów. Takie prawo miała Antygona, kiedy chciała pochować swojego brata wbrew prawu państwowemu. Prawo naturalne jest bardziej stabilne i trwałe od prawa stanowionego, gdyż odnosi się do woli Bożej, która podyktowała człowiekowi uniwersalne i niezmienne zasady postępowania w zbiorowości. Każdy człowiek od dziecka najpierw czuje, a potem rozumie co to jest prawo naturalne, Niedawno do naszego premiera napisała maila 10 letnia dziewczynka Łodzi. Jej mama jest z zawodu nauczycielką. Tata od 7 lat z nimi nie mieszka. Chociaż mama się stara, szukanie pracy jej nie wychodzi. Dziecko czuło, że  prawo do pracy dla mamy   jest czym ważnym, że się  mamie należy.   Praw  pochodzących  od Boga nie trzeba ludzi uczyć. Właśnie dlatego mała Natalia  zwróciła się o pomoc do kancelarii premiera. Niestety urzędnicy kancelarii nie zostali przeszkoleniu do udzielania rzeczywistej pomocy. Nawet się nie zorientowali kto do nich napisał. Przypomina mi się słynny obraz Normana Rockwella, pokazujący  małą czarną dziewczynkę z warkoczykami, ubraną w białą sukienkę, która  pod eskortą policji zmierza do szkoły, żeby się uczyć ze swoimi  białymi rówieśnikami.   W historii ludzkości były takie momenty, że władza państwowa stawała po stronie małych dziewczynek.  Panie premierze niech pan pomoże  Natalii.  Pan przecież wie ile kosztuje chleb w sklepie, ile zarabia pielęgniarka, gdzie znaleźć pracę też Pan powinien wiedzieć. Jedyne co premier może nie wiedzieć to ile kosztuje przejazd metrem – premierzy z oczywistych względów nie jeżdżą metrem.  Dlatego po odejściu z polityki przechodzą bolesny okres adaptacji.  Pierwsze prawo bycia premierem mówi: "Premier, który  nie pomaga małym dziewczynkom, medialnie na tym traci". Skoro premier, nie pomoże to co pozostaje? Człowiekowi  nawet jak jest zdrowy i może pracować. pozostaje ośrodek pomocy społecznej.  Co prawda w gminie jest taki  ośrodek pomocy społecznej, ale on pomaga  doraźne, jak komuś się spali chałupa, albo dotknie go inne nieszczęście. A tu trzeba dzieciom zrobić do szkoły kanapki. W Polsce codziennie 120 000 głodnych dzieci przychodzi do szkoły. Głodne dziecko nie będzie się dobrze uczyło, a jak się nie będzie uczyło to zostanie na tej swojej wsi i odziedziczy biedę po rodzicach. Nie raz, nie dwa słyszeliśmy jak pięknie   miało być w naszym królestwie. A dzieci jak były głodne tak są nadal głodne. Coś musi tym ministrom nie wychodzić ich polityka. Dziwne, że żaden z nich nie pomyślał, żeby każdemu dziecku w szkole dać jabłko. Tyle tutaj jest jabłek.  Grójeckie to jabłkowe zagłębie. Przypuśćmy, że mamy  ministra, który chce zamówić jabłka dla głodnych dzieci w szkole. Sprawa staje na Radzie Ministrów. Od czasów rewolucji bolszewickiej wiadomo, że  Rada Ministrów to najlepsze miejsce do decydowania o zakupie jabłek i konserw dla biednych ludzi. Minister finansów określa budżet projektu. Żeby wyciągnąć kasę od Unii przesyła projekt do ministra od funduszy unijnych. Mamy szczęście, że unijna polityka spójności określa jabłka i marchewki jako owoce. Dzięki temu jabłka dla polskich dzieci mieszczą się w celu horyzontalnym na lata 2007-2013. Urzędnicy uzgadniają, departamenty pracują, kolejne miesiące mijają.  Politycy przed wyborami dużo obiecują, a  ich obietnice wiszą jak te jabłka na drzewach.  Podjechał bus. Pasażerowie w milczeniu siadają na drewnianych ławkach. Bus to taka furmanka dla biednych ludzi. Zarejestrowana na 9 osób zmieści nawet 20.  Dla pana Jozefa nie starczyło miejsca. Cieszy się bo nadjechał następny bus. Na PKS go nie stać, a jechać musi.

Aktualności

Najnowsze

Najczęściej czytane

Zaproszenie do Sądu (odsłon: 347316)

 Ilość odsłon:8011429